[ WSTECZ | SPIS TREŚCI | NEXT ]     

» CONTRA «

Czasami miło jest zapuścić jakąś gierkę, w której można wyłączyć mózg i beztrosko zabijać wszystko, co popadnie. Tak proszę państwa, doskonałym przykładem takiej gry jest Contra, ach... ile to ja godzin przy niej spędziłem, ile padów poszło przy tej grze, a ile razy w domu była rzeźnia, bo matka chciała patrzeć na Wiadomości, a ja sobie spokojnie giercowałem w Contrunie... Tego się nigdy nie zapomni!

Tak, ja tu się rozmarzyłem, ale trzeba przejść do rzeczy. Contra, to gierka baardzo stara, powstała wtedy, kiedy ja się urodziłem, to znaczy w roku 1987. Patrzcie, jakie to dziwne - kiedy ja grałem namiętnie w tą gierkę, miała już ona swoje lata, w dzisiejszych czasach, było by to nie do pomyślenia. Teraz gierka, która ma więcej niż rok, często uznawana już jest z starocia sprzed poprzedniego wieku. No, ale kiedyś było inaczej, w gry grało się do upadłego, a nie do jednego skończenia takowej. Kurde, znowu wybiegam poza temat. Jedziemy dalej, producentem tej wspaniałej gierki jest znana do dziś i powszechnie szanowana firma Konami, nie kojarzysz? To przypomnij sobie gierki typu Metal Gear Solid, czy choćby Pro Evolution Soccer 3. To właśnie firma Konami. Skubani dalej trzymają najwyższy poziom!

Ja tu tak gadam przez prawie 1,5 kilobajta, a jeszcze nie powiedziałem, co to jest ta Contra. Choć na pewno i tak wszyscy wiedzą, to mój obowiązek redaktorski muszę wypełnić. Jak na początku wspomniałem chodzi o zabijanie, wcielamy się w postać komandosa, buszującego po dżungli no i strzelamy do wszystkiego, co się rusza. Gra może przypominać badziewne filmy z jakimś przypakowanym hirołem, ganiającym po lasach tropikalnych. Ale czy to źle, że taki ma styl? Otóż oczywiście, że nie! Rozgrywkę obserwujemy z boku, ale [uwaga] w grze występował także drugi typ kamery! I to jaki! Normalny TPP! Może nie do końca jeszcze dopracowany, ale i tak było nieźle. Kamerka ta uaktywniała się, gdy wchodziliśmy do tunelu, mam nadzieję, że wiecie, o co chodzi. Tak wiec, wcielamy się pięknego pakera o jakże szlachetnym imieniu BILL. No i zaczyna się, możemy w końcu zabijać.

Zabijanie, jak zabijanie, ale w końcu trzeba je jakoś urozmaicić. No i tu autorzy postanowili całą zabawę umilić całkiem pokaźnym arsenałem. Do dyspozycji mieliśmy naprawdę wiele broni i to bardzo zróżnicowanych, podam tylko dla przykładu, że można było postrzelać sobie laserem, karabinem maszynowym, takim pistoletem, w którym pociski kręciły się w kółko spokojnie zabijając wszystko, co się na nie nadzieje. Oczywiście do czegoś trzeba było strzelać. W większości strzelało się do takich ludzików w czerwonych ubrankach [cóż za profesjonalne omówienie sytuacji:)], ale oczywiście bywały też i inni przeciwnicy oraz bossowie. Z tymi ostatnimi zazwyczaj większego problemu nie było, wystarczało postrzelać w odpowiednie miejsce, a czasem trochę pouciekać przed pociskami, które ten chytry bossik w nas ładował.

Wszystko do tej pory było fajnie, ale teraz przejdę do najlepszej części gry - trybu multiplayer! To było coś doskonałego, bez niego gra nie byłaby aż tak dobra! Pamiętam jak dziś, kiedy codziennie zagrywałem się w Contre razem z bratem na świetnym telewizorze marki Rubin. :) Kiedy do gierki zasiadały dwie osoby, nigdy nie kończyły zabawy dopóki nie ujrzały odlatującego śmigłowca z wyspy, która po chwili rozsypuje się w drobny mak [sorrki, że ujawniłem wam zakończenie :P]. Gra polegała na trybie cooperative, znaczy to, że grało się normalnie, tak jak na jednego, z tym wyjątkiem, że było nas dwóch. :> Bez żadnych deathmatchów, czy innych CTFów, które to jeszcze żadnemu graczowi nawet się nie śniły. Drugi gracz kierował LANCEM, obaj [Lance i Bill] byli praktycznie tacy sami, różnił ich tylko wygląd. Żadnych specjalnych zdolności czy combosów, nie mieli. I dobrze, bo wtedy byłaby kłótnia, kto gra kim.

Przejdźmy do grafiki. To trudne zadanie oceniać grafikę gry, która powstała ponad 15 lat temu. Uważam jednak, że jak na swoje lata gra wygląda bardzo dobrze. Plansze są wykonane z dbałością o szczegóły, a wszystko jest ładne i kolorowe. Nie brakowało także zróżnicowania etapów, czasami w tle mogliśmy zobaczyć wodospad, drzewa i inne takie pierdołki. Oczywiście nie można spodziewać się zbyt wiele, w końcu to gra bardzo stara, więc jeżeli ty, drogi czytelniku uważasz, że gra sprzed roku to gra stara i brzydka, bo nie obsługuje pixel shaderów to zapomnij o tej grze [najlepiej zapomnij o tym kąciku].

I tym sposobem zbliżamy się do końca recenzji, nie pozostaje mi nic innego jak ocenić gierkę. Nie będę miał z tym wielkich problemów, otóż Contra to gra wybitna, ponadczasowa i pod wieloma aspektami doskonała, może uważacie, że mnie poniosło, ale co ja mogę powiedzieć, kiedy po 10 latach po ostatnim odpaleniu gry, włączam ją znów i świetnie się bawię. W tym musi być coś wspaniałego! Do tego dochodzą wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa i całość oceniam na mocną 9, najlepiej z wielgachnym plusem. Dlaczego nie 10? Bo choć gra jest wybitna to trochę krótka, w końcu ma tylko o ile się nie mylę osiem etapów.

Ocena: 9,5

 

Plusy Minusy

- wspaniały multiplay
- dużo broni

- trochę krótka

SQNX



[ WSTECZ | SPIS TREŚCI | GÓRA | NEXT ]