Co dalej ze Spider-Manem w Marvel Cinematic Universe?

Sinusoida emocji, mnóstwo oskarżeń i koniec końców pozytywne zwieńczenie rozmów. Mimo przyklepania nowej umowy przyszłość Spider-Mana w MCU nie rysuje się jednak aż tak różowo.

Uwaga! Artykuł zawiera spoilery dotyczące fabuły filmu Spider-Man: Homecoming, Spider-Man: Z dala od domu (Far From Home) oraz Avengers: Koniec gry (Endgame).

Pojawiły się głosy, iż cały konflikt został sztucznie stworzony przez obie strony aby podkręcić nieco medialność uniwersum na okres mniejszej aktywności kinowej. Bardziej realny zdaje się być wariant chęci przełamania impasu w rozmowach przez kontrolowany wyciek – temat rozdmuchany przez media podładował fanów, którzy z kolei usiedli na korporacjach i zaczęli wymagać, a że żadna ze stron nie chciała stracić twarzy to stanęliśmy w martwym punkcie. Nawet jeśli jesteśmy dalecy od teorii spiskowych to mogliśmy się spodziewać iż prędzej czy później nić porozumienia się nawiąże.

Zapewne gdy emocje już opadły i mądre głowy usiadły do pisania scenariuszy, zaczęły się pojawiać kolejne schody. Dziwnie by wyglądało, gdyby jeden z głównych bohaterów, namaszczony następcą Tony’ego Starka, ulubieniec fanów i poster boy nowego otwarcia nagle zniknął z ulic Nowego Yorku. Z drugiej strony barykady w obliczu fabularnych rozwiązań, tj. problemów z oskarżeniami i ujawnioną tożsamością Petera Parkera, odcięcie od uniwersum dawałoby wrażenie, jakby wszyscy towarzysze broni, z którymi ramię w ramię młodzian jeszcze niedawno ratował świat, odwrócili się do niego plecami i uznali że to nie ich problem. Z obu perspektyw temat był w niekomfortowym miejscu urwany, nikomu by to nie służyło a próby obejścia zapewne sprawiłyby więcej problemów niż to jest warte. Nie może zatem dziwić, iż w zaciszu gabinetów powstał w końcu kompromis.

Na chwilę obecną umowa zawiera wyprodukowanie przez Disney z Kevinem Feige’m u steru trzeciej części Spider-Mana (przyklepano 25% kosztów w zamian za 25% przychodu) oraz zaplanowany w przyszłości udział Pajączka w filmie MCU. Czy to będzie kolejny duży team-up, czy być może crossover doklejony do filmu z konkretną postacią – tego nie wiadomo. Nie warto się jednak raczej nagrzewać na to, że wszystko wróci do normy sprzed konfliktu. Nawet jeśli doczekamy się dalszej aktywności Parkera w MCU, to Disney mając nowe zabawki w zestawie z X-Men, Fantastyczną Czwórką i Deadpoolem na czele, oraz biorąc pod uwagę chybotliwy sojusz z Sony, z pewnością nie będzie chciał opierać swojego uniwersum na Spider-Manie tak długo, aż nie będzie miał nad nim pełnej kontroli.

Jaki jest zatem realny scenariusz dla Człowieka Pająka? Ostatnia część nowej trylogii już ma datę 16 czerwiec 2021 i to najbardziej paląca kwestia do rozgryzienia. Oczywiście pierwszym krokiem będzie odniesienie się do sensacyjnego zakończenia „Z dala od domu”, gdy w eter poszły nazwiska i zarzuty. Już w tym miejscu pomocną rękę może podać Marvel. Prosty przykład: batalie sądowe. Zapewne większość fanów by sobie życzyła, aby Parkera w kwestiach prawnych reprezentował Matt Murdock (zwłaszcza w wydaniu netfliksowym), acz bardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest Jennifer Walters, kuzynka Bruce’a Bannera – podanie kompanowi pomocnej dłoni gdy się ma prawnika w rodzinie wydawałoby się dosyć naturalne. Biorąc pod uwagę fakt, iż na platformie Disney+ ma się w przyszłości pojawić serial She-Hulk, to wariant ten zdaje się być najbardziej prawdopodobny. Bez assetów Disney’a Sony musiałoby stawać na głowie aby wprowadzić nowe postacie i wymyślić jakieś niebanalne rozwiązanie – rozpoznawalni bohaterowie pozwolą udobruchać fanów, dając trochę oddechu po kwestiach rozwodowych.

Inaczej się ma sprawa z bezpośrednim niebezpieczeństwem: problem pozbycia się Ścianołaza sygnalizował już Mac Gargan (Scorpion) w Homecoming, gdy odbywał pogawędkę z Adrianem Toomesem (Sępem) za kratami więzienia. Możemy się zatem spodziewać sporej rzeszy złych jegomości czyhających na życie Petera Parkera oraz jego rodziny i znajomych, chętnych do wyrównania rachunków i pozbycia się problemu raz na zawsze. Wywodząc się w linii prostej z MCU Spider-Man nie zdążył sobie wypracować żadnych trwałych aliansów nie będących powiązanymi z Avengers i S.H.I.E.L.D., a i nawet po nowej umowie z Disney’em o stałą pomoc z zewnątrz poza troskliwymi ramionami Happy’ego raczej będzie ciężko. Nie wydaje się, aby Marvel kogoś nagle podrzucił – co najwyżej mogą w szkole pokazać np. Johnny’ego Storma, który w komiksach był przyjacielem Petera, acz wątpliwe aby pojawił się jakiś heros który będzie robił za bodyguarda. Mieliśmy liźnięty wątek z Prowlerem w Homecoming, ale w zasadzie to tyle jeśli chodzi o lokalne sojusze. Czy zatem w obliczu potencjalnej koalicji antagonistów Spider-Man skazany jest na walkę w pojedynkę? W przyszłym roku planowana jest druga część przygód Venoma, toteż być może przecieki okażą się prawdziwe i Spider-Man w końcu wejdzie w kontakt z symbiotycznym antybohaterem. Te wszystkie problemy jednakże ukazują główny powód, dla którego Sony wolałoby samodzielnie tworzyć Spider-Verse: na chwilę obecną po prostu są zbytnio uzależnieni od uniwersum Marvela i postaci, nad którymi nie mają kontroli.

Wszystko zatem wskazuje, iż mamy do czynienia bardziej z pożegnaniem niż rozpoczęciem budowania czegoś większego, z kontrolowanym zakończeniem etapu z klasą i wdziękiem, bez zatrzaskiwania drzwi i palenia mostów. W obliczu ilości obowiązków jakie na młodziana spadły, a i potrzebami związanymi z dorastaniem i edukacją, można spodziewać się, że Peter przez najbliższy czas nie będzie odgrywał wiodącej roli w skali globalnej, zostawiając ratowanie świata bohaterom mającym szkolne perypetie za sobą, pozostając jedynie sąsiedzkim Spider-Manem. Swingującym po dzielnicach Nowego Yorku, lecz pozostającym na obrzeżu wielkich wydarzeń, zostając zrelegowanym w MCU do poziomu ulicznego. Z tego punktu wyjścia Sony będzie mogło skupić się nad swoim pajęczym uniwersum, z alternatywnymi wymiarami i licznymi antagonistami, którzy mają własne rzesze fanów.

Tyle jeśli chodzi o film ze strony Sony – tajemniczy udział Pająka w przyszłym, nieokreślonym obrazie Disney’a to już większa niewiadoma. Kto wie, być może doczekamy się gościnnego udziału w adaptacji Fantastycznej Czwórki, tudzież we wspólnych przygodach wymarzonego przez fanów duetu z Deadpoolem? Możliwości jest wiele, a potencjalne zyski z pewnością będą podsuwały kolejne szalone rozwiązania, acz jeśli rzeczywiście jest to sztywny zapis o jednorazowym udziale to raczej taką wisienkę włodarze pozostawią na tort zwany Avengers.

Najważniejsze w najnowszym dealu jest to, że Disney i Sony podając sobie ręce pozostają w dobrych relacjach. Być może Spider-Man nie będzie już tak częstym gościem w MCU jak dotychczas ale nie jest powiedziane, że inne postacie nie będą mogły być traktowane na podobnych zasadach. Dość rzec, że w komiksach Venom (z innym hostem) miał swój epizod w ekipie Strażników Galaktyki, a ilość bohaterów żyjących po sąsiedzku w Nowym Yorku jest zaskakująca. Kto wie, czy oba koncerny nie zdecydują, że dla wspólnego dobra nie warto zbudować współdzielonego antagonistę, którym mógłby być np. Norman Osborn?