W dziedzinie rozgrzewaczy palców co rusz pojawia się świeży tytuł, a i tak prędzej czy później lud powraca do Isaaka czy Gungeon. Jest nowy pretendent.
Ledwie co ludzkość zaczęła się ogarniać po wygasającej Trzeciej Wojnie Światowej, a już musi zmagać się z nowym zagrożeniem. Co gorsze: ten przeciwnik jest niemal niewidzialny, gdyż jest w stanie przejmować ludzkie ciała, pożerać ich dusze i siać zamęt w cudzej formie. I co gorsze – stale się rozwija! Na całym świecie ogłoszono strefę polowań, gangsterzy ramię w ramię z policją i samozwańczymi śmiałkami starają się wykurzyć intruza, a reszta ludzkości żyje w paranoi nie wiedząc, czy osoba stojąca przed nimi nie jest już zainfekowana. Rzecz jednak w tym, że… to nie jest twój problem, gdyż to ty jesteś tym pasożytem! A więc… kogo masz ochotę przejąć dziś?
Wytworzony klimat jak najbardziej działa, czujemy się częścią większego wydarzenia obserwowanego nietypowo z drugiej strony zabawy. I choć fabuła nie przekłada się bezpośrednio na rozgrywkę i nie śledzimy rozwijającej się historii, to jednak poczucie stałego progresu i ewolucji naszego pasożyta daje interesujące poczucie satysfakcji.
Jako pasożyt naszym głównym zadaniem będzie utrzymywanie się w ciele ofiary, którą kontrolujemy na zasadzie twinsticka (tudzież WSADu i myszki). Jest to na tyle istotne, iż w razie śmierci hosta mamy możliwość przerzucenia się na inną postać jaką spotkamy w drodze – daje nam to większą przeżywalność. To właśnie klasy przeciwników są głównym daniem gry – każdą z nich steruje się inaczej. Grając bezdomnym z wózkiem naszym głównym atakiem będzie szarża, przejmując policjanta mamy sześciostrzałowy rewolwer, a wciągając koszykarza młócić we wrogów będziemy odbijającymi się od ścian piłkami. Klas jest naprawdę dużo: pogromca duchów, biker, miotacz mołotowów, ninja, wilkołak, gejsza itd. – każda z nich ma unikalne metody walki i umiejętność specjalną, stąd łatwo znaleźć coś dla siebie. Dodatkowo możemy znaleźć także w niektórych miejscach źródło DNA, które pozwala nam rozwinąć statystyki tj. ofensywę, defensywę czy dodatkowe życie dla pasożyta.
Naturalnie w każdej chwili możemy hosta porzucić i spróbować przejąć inną klasę – o ile nie zostaniemy w formie pasożyta ubici, wtedy mamy koniec biegu. Nie każdy typ przeciwnika możemy także z marszu pochłonąć – niektóre będą zablokowane, a udostępnić je sobie możemy zabijając oznaczonego dawcę i doprowadzając jego mózg do sklepu, by za odpowiednią sumkę monet wprowadzić ją do naszego arsenału. Raz odblokowana postać pozostaje dostępna na każdy z przyszłych przebiegów, toteż jest co robić. Sam sklep oprócz stałych unlocków oferuje nam regenerację życia, oraz bonusy tj. dodatkowe modyfikatory obrażeń czy wieżyczkę, a także i dostęp do ukrytych części etapów. Oczywiście nie może zabraknąć bossów mniejszych i większych, toteż mając mnogość rozwiązań możemy się należycie przygotować do potyczki z nimi, a następnie… dodać ich mózgi do kolekcji.
Akcję widzimy z lotu ptaka, co daje nam idealną perspektywę do prowadzenia działań. Mimo, że batalia toczy się raczej wieczorem, a za źródło światła służą nam neony, to wszystko jest jednak bardzo czytelnie zaprojektowane i nie ma żadnych większych problemów z rozpoznawaniem elementów. Nie do końca przekonują mnie modele postaci, gdyż wyglądają nieco karykaturalnie, aczkolwiek podejrzewam że miało to na celu podkreślenie charakterystycznych elementów by ich identyfikacja nie była problemem. Właśnie ten styl symboliki retro jest wręcz idealną formą przekazu dla tego, co widzimy na ekranie – bardziej rozbudowane fajerwerki graficzne utrudniałyby podejmowanie decyzji. Patrząc zatem z boku: grafika być może nie zachwyca, ale w kontekście rozgrywki jest idealnie dopasowana.
Pierwsze co od razu zwraca uwagę to muzyka przygrywająca w tle: klasyczny dla stylistyki lat 80. gatunek synthwave towarzyszy nam co krok podczas wędrówki. Każdy etap posiada dwa unikalne dla siebie motywy: jeden spokojniejszy gdy jesteśmy bezpieczni, drugi gdy przychodzi nam na danym fragmencie planszy zmierzyć się z wrogami. Dzięki takiemu rozwiązaniu wiemy, czy coś w okolicy na nas czyha, czy możemy sobie spokojnie pozwolić na przeszukiwanie kubłów po zaliczeniu regionu. Znaczny jednak minus: utwory są strasznie krótkie, stąd jeśli ktoś nie przepada za tego typu zapętlonym podkładem to błyskawicznie przyjdzie znużenie zakończone puszczeniem własnej muzyki.
Mniej można napisać o samych odgłosach dolatujących z otoczenia, ot – są i już. Z jednej strony jak najbardziej sprawują swoją rolę, ostrzegając o wydarzeniach czy sygnalizując z jakimi przeciwnikami się akurat nam przyszło w grupie zmierzyć. Z drugiej mańki zaś nic specjalnie nie zapada w pamięć i nie jest unikalne na tyle, abyśmy chcieli sobie jakiś sampel ustawić na powiadomienie SMS.
Biorąc pod uwagę motyw przewodni gry to z przebiegu walki wcale tak często ciał gospodarzy nie zmieniamy – najczęściej w przypadku gdy nasz host zbierze zbyt dużo obrażeń lub gdy akurat okupujemy coś dla nas niewygodnego i koniecznie chcemy się przesiąść. W innych sytuacjach raczej pogodzeni jedziemy na tym co mamy – tak to przynajmniej wyglądało w moim przypadku. Często miewałem dosyć nienaturalną trudność przejmowania ciał w locie, co na ogół kończyło się jakąś zabłąkaną kulą, zgonem pasożyta i końcem przelotu, stąd wolałem nie ryzykować lataniem na golasa. Kwestia wprawy z pewnością wchodzi w rachubę, aczkolwiek nie można się oprzeć wrażeniu że cała procedura mogłaby być przyjaźniej zaprojektowana. Koniec końców jak przystało dla tego gatunku w większości przypadków i tak walka sprowadza się do ostrzału podczas cofania, a nie pełnej ofensywy, stąd miejsca na ekstrawagancję może zabraknąć.
Nawet jeśli posiadówka jest krótka to z racji na elementy tj. odblokowywanie na stałe hostów, żadna chwilka rozgrywki nie jest czasem straconym. Swobodnie można przyjąć, że będzie to idealny wypełniacz czasu – czy to na rozgrzewkę przed bardziej wymagającą produkcją, czy na zabicie pięciu minut przed autobusem. Nie potrafię sobie jednak wyobrazić dłuższych sesji w tę grę, chyba że za sterami trafi się jakiś pasjonat gatunku – godzinka jednorazowo to absolutny max jaki przeciętny gracz będzie w stanie wysiedzieć. Pytanie jednak: czy mamy takie wobec tego tytułu wymagania?
Już sama mnogość hostów do przejęcia sprawia, że grę można przejść na wiele sposobów – oczywiście o ile uda nam się utrzymać na pożądanym organizmie i nie zostaniemy zmuszeni do wzięcia czegokolwiek z brzegu. Także i samo odblokowywanie kolejnych klas nosicieli wydłuża zmagania o parę godzin. Jednostki są na tyle zróżnicowane, że jest miejsce na eksperymentowanie, aczkolwiek z racji iż na chwilę obecną nie ma jakichkolwiek buildów, to jest to jedyna zmienna która gwarantować nam będzie dłuższą rozrywkę. Druga sprawa to same plansze – o ile rozłożenie jest losowe, to ich zawartość na ten moment jest z góry ustalona i nie zmienia się ich rozstaw. Już po kilku podejściach jesteśmy w stanie rozpoznać co nas na poszczególnym kwadracie czeka, a co dopiero ma powiedzieć gracz przycinający każdego dnia? Jeśli twórcy wprowadzą element randomowego rozmieszczenia składowych, nawet zachowując stałą ich ilość, to żywotność gry drastycznie pójdzie w górę. Mamy także możliwość grania w co-opie, a dobre towarzystwo zawsze gwarantuje frajdę.
Należy pamiętać, że opiniujemy grę będącą we wczesnym dostępie, z wieloma elementami będącymi na etapie rozwoju, stąd ciężko wyciągnąć najgrubszy pejczyk i smagać ją za niedociągnięcia. Oceniając potencjał i szlif, jakiego gra dostaje podczas deweloperki, nie mam problemu z wystawieniem wyższej oceny nieco na kredyt gdyż po prostu zbyt dobrze się bawiłem. Jeżeli jednak wymienione w recenzji niedogodności nie zostaną dociągnięte w przyszłości to gra może przez to stracić jeden punkcik, gdyż na dłuższą metę po minięciu pierwszych motylków, zgryzy mogą doskwierać. W grze jednak ostatnio pojawiły się nowe elementy, a i widać iż jest regularnie rozwijana, stąd kto wie – być może wady nawet jeśli nie zostaną wyeliminowane, to przynajmniej coś je zrównoważy. HyperParasite ma potencjał bycia bardzo solidnym tytułem w swej kategorii gatunkowej.
Ocena:
- Gatunek: akcja, strzelanka
- Rok wydania: 2019 (wczesny dostęp)
- Platforma: PC
- Producent: Troglobytes Games
- Wydawca: Troglobytes Games, Hound Picked Games
- Gdzie dorwać? Steam
Naczelny. Pismak. Kolekcjoner. Entuzjasta bijatyk, filmowych adaptacji i automatów arcade. Frytki posypuje majerankiem.