Jesteś zarządcą nadmorskiej wyspy pełnej fortec. Musisz odeprzeć inwazje wrogiej floty statków i zadbać o stan swoich warowni!
Od strony morza zbliża się wróg! Liczna flota statków, z ładowniami pełnymi wrogich hord gotowych do palenia, łupienia i gwałcenia (kolejność dowolna). Od Ciebie, jako dowódcy obrony nabrzeży wyspy, na której znajduje się twój kraik, zależy czy pokrzyżujesz najeźdźcom szyki, czy przejdziesz do historii krainy, jako kiepski dowódca przez którego doszło do katastrofy.
Na wyspie masz sześć obszarów. Żeby odeprzeć inwazję musisz obronić każdy z nich, co wcale nie będzie łatwe. Każda plansza składa się z wybrzeża, na którym znajdują się twoje zamki oraz morza, które będzie zapewniało rozrywkę w postaci wrogich statków. Początek każdej bitwy to wybór zamku, który zostaje automatycznie otoczony murem i ustawienie trzech armat. Po przygotowaniach, na które czas jest ograniczony, na morzu pojawiają się statki przeciwnika.
Sama bitwa nie jest skomplikowana, ale musisz wziąć pod uwagę rozstawienie swoich dział. Odległość od brzegu ma znaczenie, podobnie jak szybkość statków, do których strzelasz. Wroga flota ma do dyspozycji zwykłe statki, które prują w twoje mury kulami armatnimi, jakby jutro miało nie nadejść, statki transportowe i statki wyrzucające ciężkie głazy, które pozostają na planszy.
Po zakończeniu bitwy, podczas której lepiej byłoby, żebyś rozniósł wszystkie wrogie statki (co się ostatnie będzie dręczyć w następnej rundzie przeciwnika) czas na naprawę fortów. Masz ograniczony czas i losowo dobrane „klocki muru” (takie jak w Tetrisie). Twoja w tym głowa, by o ile to możliwe, naprawić mur swojej pierwszej fortecy i zabezpieczyć, jak najwięcej kolejnych fortec. Od sprawności tej pracy zależy ile dodatkowych dział będziesz mógł ustawić. Jeśli przeciwnik miał statki miotające kamienie, to masz problem, bo na polu zajmowanym przez kamień nic nie wybudujesz. Jeśli przeciwnikowi ostał się statek inwazyjny, który przybił do brzegu, to w trymiga musisz zablokować wrogich piechurów, bo jeśli dotrą oni do którejś z twoich fortec, to możesz się pożegnać z budynkiem.
Po odbudowie zaczyna się kolejny atak i koło się zamyka. Po odparciu kilku fal napastników wygrywasz poziom.
Wszystko to działa w praktyce dosyć sprawnie. Miłym dodatkiem jest to, że przy celowaniu we wrogie statki można przyśpieszyć poruszanie się celownicza przyciskając na raz kierunki na krzyżaku z przyciskiem B.
Zielony ląd, niebieskie morze, mury, armaty, statki – nie ma specjalnie na czym oka zawiesić, ale też nie ma zbytnio na co narzekać. Nie ma tu bogatych animacji, jest dosyć ubogo, ale to co jest zostało zrobione w większości porządnie. Można co najwyżej narzekać na wygląd wrogiej piechoty, czy wyrzucanych przez wrogie statki przeszkadzajek, które nawet przy bogatej wyobraźni trudno zidentyfikować.
Podobnie jak w przypadku grafiki, dźwięki są skąpe, ale za to trzymają jakość. Wystrzały z dział, wizgi lecących pocisków, czy okrzyki między rundami (READY! AIM! FIREEE!) robią dobre wrażenie. Można nieco ponarzekać na muzykę, zarówno fanfary na koniec poziomu, jak i werble dzielące poszczególne rundy są raczej monotonne. Nie przyprawiają o ból głowy, ale raczej nie są najmocniejszą stroną gry.
Rampart to prosta gra zręcznościowo-logiczna i w tej niszy niewiele tytułów może konkurować z symulatorem średniowiecznej Normandii. Poszczególne etapy rozgrywki bardzo dobrze ze sobą współgrają dostarczając sporo emocji, zarówno wtedy, gdy próbujemy dorwać wszystkie wrogie statki, jak i gdy pod presją czasu odbudowujemy nasze mury.
Gry logiczne ogólnie mają to do siebie, że gra się w nie z doskoku i często wraca. Nie inaczej jest w przypadku Rampart. Fakt, że przejście wszystkich sześciu planszy na jednym podejściu graniczy z cudem, jeśli ktoś nie jest geniuszem, lub pięcioletnim azjatyckim dzieckiem również ma wpływ na zwiększenie prawdopodobieństwa kolejnej sesji.
Czas na baszcie mija przyjemnie. Jest to jeden z tytułów, do których chętnie wracam, gdy mam ochotę akurat w coś pograć na Nintendo Entertainment System, a nie mam za wiele czasu. Rampart jest zarówno świetny jako gra „z doskoku”, jak i coś, czym można sobie zapełnić godzinę, czy dwie, chociaż przy dłuższej sesji zaczyna się nudzić, więc lepiej sobie wizytę na murach odpowiednio dawkować.
Ocena:
- Gatunek: Zręcznościowo-logiczna
- Rok wydania: 1990
- Platforma: Nintendo Entertainment System
- Producent: Atari Games, Jaleco (port)
- Wydawca: Jaleco
- Gdzie dorwać?: Stare kartridże na serwisach aukcyjnych
Miłośnik starych gier, dobrych książek, stołowych gier bitewnych, w wolnych chwilach animator hejtu.