To jest to! Wielka nadzieja na powrót marki do wielkości! Reboot, który od nowa definiuje reguły rządzące piekłem, Cenobitami i piekielną układanką!
Główna bohaterka to Riley McKendry. Surfująca na kanapie u swojego brata, Matta, była narkomanka. Przy czym słowo „była” jest trochę na wyrost, bo Riley razem ze swoim chłopakiem, Trevorem cały czas używa sobie chemicznej przyjemności. Prowadzi to do ostrych napięć między dziewczyną, a usiłującym trzymać ją z dala od kłopotów bratem. Gdy Riley rusza na „akcję”, podczas której razem z Trevorem włamują się do opuszczonego magazynu, gdzie liczą na znalezienie czegoś cennego, w ręce bohaterki trafia znana nam dobrze piekielna układanka znana jako „Konfiguracja Lamentu”. Piekielne ustrojstwo robi wiele rzeczy, ale nie naprawia relacji rodzinnych. Po świętowaniu tego, co Riley i Trevor uznają za sukces, dziewczyna wraca do domu wstawiona i wdaje się w kolejną sprzeczkę z Mattem. Od słowa do słowa brat każe siostrze iść w cholerę, co ta faktycznie robi. Podbita bohaterka idzie do parku, gdzie z nudów zaczyna grzebać przy zdobytej niedawno łamigłówce z piekła rodem. Otwiera co prawda układankę, ale reguły się zmieniły. Samo otwarcie nic nie znaczy, nieistotna jest także żądza. Żeby zostać naznaczonym na ofiarę trzeba się zaciąć ukrytym w sześcianie ostrzem. Szczęście Riley, której udaje się uniknąć piekielnego „żądła” jest nieszczęściem Matta, który wiedziony wyrzutami sumienia przychodzi po swoją siostrę i niestety zacina się próbując podnieść sześcian. Brat dostaje bilet w jedną stronę do piekła, zaś dla Riley rozpoczyna się koszmarna gra, w której dziewczyna ma nadzieję wyciągnąć swojego brata z tarapatów, w miarę możliwości nie tracąc przy tym duszy.
Hellraiser to tak zwany „miekki remake”. W filmie nie ma nic co by przeczyło, podważało lub wykluczało wydarzenia z poprzednich części. Co prawda Cenobici są inni, ale kostka wygląda tak samo. Reguły kontraktu, jaki zawiązuje się między posiadaczem układanki, a siłami piekieł uległy zmianie, ale na dobrą sprawę praktycznie każda kolejna część cyklu wprowadzała drobne udziwnienia. Dobrą zmianą jest natomiast odejście od głównego bohatera z halucynacjami, ludzi odkrywających, że cały czas byli w piekle, czy detektywów na tropie seryjnego mordercy. Mamy w miarę prostą opowieść, w której nie ma miejsca na niedomówienia. Bohaterowie zmagają się z niefortunną sytuacją, jaką jest wejście w kontakt z Konfiguracją Lamentu i tyle. Każde potknięcie to kolejna osoba, której Cenobici pokazują swoje niesamowite widoki – głównie widoki na haki i łańcuchy, które robią z nieszczęśnika sieczkę. Kolejnym problemem jest to, że jak na rzekomy remake historia może być mocno niezrozumiała dla kogoś kto nie oglądał przynajmniej dwóch pierwszych filmów z serii. Jest wiele rzeczy niewyjaśnionych, lub nawiązań, do których kontekst można znaleźć tylko w poprzednich częściach Hellraisera.
Od czasu gdy Doug Bradley odpuścił rolę piekielnego kapłana i przywódcy Cenobitów, w postać wcieliło się z różnym powodzeniem dwóch innych aktorów (trzech, jeśli policzymy, że w jednym wypadku kto inny grał, kto inny mówił). Tym razem postanowiono sięgnąć do książkowego oryginału, gdzie Pinhead został opisany jako istota androgeniczna, o głosie podekscytowanej, młodej dziewczyny. Efektem jest angaż transeksualnej aktorki Jamie Clayton (Bojack Horseman, Mass Effect Andromeda). Piekielny kapłan w jej wykonaniu jest mniej androgeniczny, a bardziej żeński, za to z głosem, który mógłby należeć zarówno do mężczyzny, jak i kobiety. Clayton stworzyła naprawdę przerażającą Cenobitkę, której nie brakuje charyzmy. Jest nieco bardziej „eteryczna”, nie rzuca tylu jednolinijkowców co Bradley, zwykle powtarzając kwestie, z których słynął właśnie kultowy poprzednik, ale nie da się zaprzeczyć, że stanowi ciekawą odmianę. Nie powiedziałbym, że zastępuje poprzednika, bardziej stanowi bolesny, ale konieczny krok naprzód, gdy potrzebny jest nowy antagonista.
Ogólny poziom aktorski mniej więcej na poziomie lepszych spośród sequeli Hellraisera. Odessa A’Zion grająca Riley i Drew Starkey wcielający się w Trevora skupiają na sobie najwięcej uwagi kamery i nie można mieć większych zastrzeżeń do ich gry aktorskiej. Oczywiście zgodnie z tradycją dominacja ekranu przez Cenobitów oznacza, że aktorzy grający bohaterów i ofiary skupiają nieco mniej uwagi co skutkowało naprawdę słabymi występami w poprzednich filmach, ale tym razem poziom został utrzymany. Relacje i cechy są wyraźnie zarysowane, a Riley jest główną bohaterką pełną wad, ale także przekonująco pokazującą swój filmowy konflikt. Również Adam Faison odgrywający Collina, chłopaka zaginionego Matta wzbogacił obsadę o zaskakująco sympatyczną postać. Tarcia, jakie pojawiają się między jego bohaterem, a Riley po zaginięciu Matta wyszły autentycznie, tymbardziej to, że ostatecznie dołącza on do poszukiwań wskazówek, jak odzyskać zaginionego chłopaka i brata ma znaczenie i opdowiedni wydźwięk.
Hellraiser prezentuje się naprawdę nieźle w temacie Cenobitów. Nie dość, że mamy w końcu wybijające się wizualnie projekty, to jeszcze przewija się ich przez ekran naprawdę sporo, w tym kultowy Chatterer. Jest to trochę plus, trochę minus, bo ze względu na ograniczoną ilość potencjalnych ofiar nie każdy piekielnik ma okazję w pełni pokazać swoje możliwości. Obosieczną bronią są też efekty specjalne. Tradycyjna charakteryzacja stoi na wysokim poziomie, ale postanowiono i tak nałożyć kilka poprawek, elementów i filtrów z komputera, przez co całość, podobnie jak inne pozycje w współczesnym kinie cierpi na wizualne przeładowanie i miejscami prowadzi do wrażenia oglądania przerywnika, w grze video. Kolejnym ciężkim grzechem jest dodanie przetworzonych jęków, które część Cenobitek z siebie wydaje. Podczas gdy w pierwszych częściach sadomasochiści z piekła działali w dostojnej ciszy, tak część nowego zastępu niestety stęka zapożyczając ugłosowienie z najbardziej oklepanych i niskobudżetowych dreszczowców. Z jednej strony zaciągnięcie do pracy grafików otworzyło nowe możliwości deformacji i samookaleczeń piekielnej koterii, z drugiej niestety sprowadziło ich do poziomu innych straszydeł buszujących w filmach grozy od dwóch dekad.
Scenografia za to nie zawodzi. Znowu będziemy mogli zapuścić się na chwile do królestwa Cenobitów, czyli ponurego labiryntu. Wygląd kazamatów jest wzięty żywcem z Hellraisera II co jest miłą niespodzianką. Jedyną bolączką jest to, że jako widz nie spędzamy tam wiele czasu i piekielny wymiar stanowi zwykle tło egzekucji dokonywanych przez Cenobitów. Z drugiej jednak strony spora część filmu dzieje się w rezydencji specjalnie skonstruowanej do obcowania z Konfiguracją Lamentu, więc nie można mówić, by ta cześć rzuciła nas znowu w nudne i oklepane lokacje.
Miłą niespodzianką był motyw przewodni z pierwszej odsłony cyklu, który nagle pojawił się w ścieżce dźwiękowej pod koniec filmu. Bardzo miły akcent dla wieloletnich fanów cyklu.
Hellraiser to całkiem solidna dawka rozrywki. Strachu? Niekoniecznie. Film stawia na obsceniczne i krwawe makabreski nie zawracając sobie głowy budowaniem napięcia, czy bardziej prymitywnymi jumpscare’ami. Właściwie to jest to dosyć stonowany obraz – nie ma tu ani mocnego nacisku na aspekt seksualnego pożądania, który stanowił jeden z elementów rozpoznawczych serii i częstą przyczynę tarapatów, w które wpadali kolejni właściciele Konfiguracji lamentu, ani nie ma wyjątkowo odkrywczej makabry. Wiele z tortur jakie serwują nieszczęśnikom Cenobici przedstawionych jest albo z pominięciem szczegółów, albo nawet poza ekranem. Efektem jest to, że Cenobici zastraszają wyglądem, ale nie robią na ekranie nic co by tą grozę potwierdzało, albo podtrzymało. Chodzą, mówią i w sumie cały strach wynika z tego, że jakiś dziwak zmierza w twoim kierunku jednocześnie częstując nawijką o piekle, rozdzieraniu dusz, którą już wcześniej słyszeliśmy i to w bardziej przekonującym tonie.
Hellraiser to całkiem udany… sequel. Takie przynajmniej zrobił na mnie wrażenie. Na nowy start serii film jest zdecydowanie zbyt grzeczny. Nie zostawia niezatartego wrażenia, jak oryginał, nie rozbudowuje znacząco mitologii związanej z Piekielną Konfiguracją i Cenoboitami. To po prostu kolejny sequel, któremu udało się uchwycić kawałek tego, co uczyniło oryginał kultowym, ale nie w takim stopniu by stanowić godne nowe otwarcie.
Ocena:
- Tytuł: Hellraiser
- Gatunek: Horror
- Rok wydania: 2022
- Reżyser: David Bruckner
- Scenariusz: David S. Goyer, Ben Collins, Luke Piotrowski
- Obsada: Odessa A’zion, Jamie Clayton, Adam Faison, Drew Starkey, Brandon Flynn, Aoife Hinds, Jason Liles, Yinka Olorunnife, Selina Lo, Zachary Hing, Kit Clarke, Goran Višnjić, Hiam Abbass
- Studio: Spyglass Media Group, Phantom Four Films, 20th Century Studio, 247 Hub
Miłośnik starych gier, dobrych książek, stołowych gier bitewnych, w wolnych chwilach animator hejtu.