Od czasów chwalenia się digitalizowaną grafiką kolejne edycje MK otrzymują sentymentalne reklamy z żywymi aktorami. Teraźniejszy Dave Bautista oraz wędrówka po historii.
Korzystając z okazji możemy zrobić swoisty przegląd porównawczy, cofając się w czasie i zestawiając perspektywy pozycji marketingowej. Mortal Kombat 11 ruszał do szerokiej publiki z mocnej pozycji, toteż niewiele trzeba było aby tematem każdego zainteresować – bardziej skupiono się na ukazaniu realistycznej grafiki niż nakręcania klasycznego hajpu.
Tradycyjnie było w 2015 roku, gdy na miesiąc przed premierą Mortal Kombat X na tajne hasło lud porzucić miał swe doczesne zajęcia aby radować się brutalną rozrywką. Motyw zakazanego owocu, wytykanego palcami przez moralistów, towarzyszył serii nieprzerwanie od początku jej istnienia – tu już odważnie wkroczył w mainstream, zapraszając do zabawy każdego.
To była pozytywna zmiana, gdyż w troszkę inne tony uderzono w 2011 roku przy okazji Mortal Kombat 9, który reklamowano bez numerku jako swoisty reboot serii. Gra nie miała aż takiego budżetu na kampanię reklamową, toteż udano się nieco bardziej standardową drogą poprzez spoty telewizyjne.
Dopiero po roku przy okazji portu gry na handheld PS Vita otrzymaliśmy coś bardziej widowiskowego i utrzymanego we właściwych dla serii klimatach.
Dlaczego taka słynna marka jak Mortal Kombat nie miała tyle zaufania aby pompować pieniądze w promowanie tytułu dla każuali? Ano dlatego, że wychodziła po dosyć mrocznych czasach ery zbiorczo klasyfikowanej jako 3D (PlayStation 2, Xbox, GameCube), która delikatnie rzecz ujmując nie była usłana wielkimi sukcesami. Z gry na grę wyglądało to coraz słabiej, zaufanie malało mimo iż generalnie MK jednak się sprzedawało, widocznego progresu jednakże nie było widać na horyzoncie… Momentem zwrotnym okazało stworzenie crossovera z uniwersum DC Comics w 2008 roku na PS3 i Xbox 360, który był ósmą w kolei częścią cyklu.
Siódmą część nazwano Mortal Kombat: Armageddon i była ona nawiązaniem do konceptu MK Trilogy, czyli zebrania assetów z poprzednich (w tym przypadku trójwymiarowych) tytułów aby można było zagrać wszystkim. To teoria, gdyż w praktyce przycięto tyle elementów (m.in. unikalne dla każdej postaci Fatality!) że to był chyba ten najniższy pułap, na jakim seria jakościowo się znalazła. W zwiastunach było jednak krzyczane!
Na uboczu głównego cyklu rozwijano koncept beat’em upów w uniwersum Mortal Kombat, a kolejną próbą było MK: Shaolin Monks. W tym miejscu pojawia się świetna reklama aktorska, która… została zbanowana z publicznych mediów z racji na swoją brutalność. Czyli jesteśmy w domu: buntownicy, zakazani, zrelegowani do podziemi – dokładnie tak, jak powinno być! Aby obejrzeć ten filmik musicie zweryfikować swój wiek na YouTubie, gdyż jest krwawo i bezkompromisowo.
Mortal Kombat: Deception miało kilka ciekawych podejść do reklamowych spotów, zwłaszcza iż szósta część serii trafiła na większość liczących się platform, toteż target się różnił. Trzeba przyznać, iż aktorska wersja zwiastuna robi po dziś dzień dobre wrażenie.
Mortal Kombat: Deadly Alliance miało być wskoczeniem na wyższy poziom, zwłaszcza jeśli chodzi o klimat grozy i brutalności, których to u poprzednika wyraźnie brakowało. Nie mogło zatem dziwić, iż także w reklamach ten koncept był rozwijany – gracze nie mieli mieć wątpliwości, iż zabawy z budyniem się skończyły.
Gdy cofniemy się do 1997 roku to udamy się do korzeni problemów tej ery, gdy Mortal Kombat 4 z przesadną naiwnością wprowadzał serię w trójwymiar. Wtedy to otrzymaliśmy taki oto aktorski zwiastun. Miało być klimatycznie, nawiązując do poprzedzających ten tytuł pierwszych Mitologii, a wyszło jak wyszło…
Mortal Kombat Mythologies: Sub-Zero było pierwszą próbą odejścia od oryginalnego konceptu bicia się 1 vs 1 – otrzymaliśmy toporną platformówkę z podkręconym na maksa poziomem trudności, w której trzeba oszukiwać aby mieć jakąkolwiek frajdę z grania. Jedno jednak się udało: niesamowicie klimatyczny zwiastun aktorski, który osiągnął wyżyny kreatywności i montażu nieosiągalne po dziś dzień w tego typu produkcjach.
Im bliżej swych korzeni tym bardziej widoczna jest próba utworzenia swoistej aury wokół serii, która nie tylko ma być zakazanym owocem dla wybrańców, ale przede wszystkim takim, który zwyczajnie nie wszyscy będą w stanie przełknąć. Elementy grozy, niepewności, miejscami nawet horroru, jednak przekazywane w na tyle intrygujący sposób że chce się to sprawdzić. Trzecia część Mortal Kombat była rozszerzana o brakujące elementy, a edycje Ultimate MK3 oraz MK Trilogy cieszyły się większym powodzeniem niż podstawka.
Mortal Kombat 3 był pierwszym tytułem serii, który odważniej starał się sięgnąć po elementy horroru, acz już reklamy aktorskie tej grze towarzyszące trochę wprowadzały dezorientacji z racji na kierunek inspirowany Obcym.
Za najbardziej klimatyczną reklamę z udziałem prawdziwych aktorów uważa się tę towarzyszącą Mortal Kombat 2 – i nie może dziwić, gdyż mocno postawiono na stylistykę filmową na kilka lat przed pełnometrażowymi produkcjami. Dzieło to pojawiało się w wielu wariantach czasowych aby wpasować się w różne ramówki stacji. Najfajniej naturalnie brzmią te z odpowiednio wokalizowanym wyczytaniem tytułu.
Pełną wersję ze wszystkimi scenami naturalnie także wyemitowano.
Zanim jednak pojawił się budżet trzeba było nieco improwizować – i często tego typu wyzwania są najbardziej pamiętne. Od czego zatem się to wszystko zaczęło? Ano od tego…
Naczelny. Pismak. Kolekcjoner. Entuzjasta bijatyk, filmowych adaptacji i automatów arcade. Frytki posypuje majerankiem.