Władca Pierścieni to żyła złota, nawet jeśli wiele produktów niekoniecznie można uznać za udane. Tym razem mamy do czynienia z obiecującym projektem.
The Lord of the Rings: Return to Moria fabularnie wykracza poza książki J.R.R. Tolkiena, przenosząc nas do Czwartej Ery Śródziemia. Lord Gimli Lockbearer wysyła ekipę do Morii, ojczyzny Krasnoludów, aby odzyskała ona zagubione bogactwa uwięzione w głębinach. Misja to coś więcej aniżeli wskoczyć, pomachać toporem i wiać ze złotem…
Produkcja studia Free Range Games (Oddworld: Soulstorm) została przedstawiona jako survivalowy crafting, co w praktyce ma przełożyć się na tworzeniu bazy i regularnej ekspansji wgłąb proceduralnie generowanej mapie otoczenia. Jako iż zarządzamy grupką Krasnoludów naszym podstawowym zadaniem będzie zarządzanie zasobami, polowanie, konsumowanie, spanie, a nawet kontrolowanie temperatury oraz poziomu generowanego hałasu. Gdy już zapewnimy sobie przetrwanie i zaspokoimy podstawowe potrzeby, przyjdzie nam zadbać o rozwój chociażby dzierżonego sprzętu do rozbijania wrażych główek. Na szczęście prowadzona rasa wojowników szczyci się swym rzemiosłem, toteż o ile dostarczać będziemy materiałów do kuźni to włos nam z brody nie powinien spaść. Ostatnim etapem jest ekspansja, w trakcie której odkrywać będziemy nie tylko nowe miejscówki do bezpiecznego osiedlania się, ale i wiele skarbów, magicznych artefaktów oraz… monstrów, które chętnie schrupałyby świeżo dostarczone mięsko spod świecącego słońca. Jako, że i same jednostki Krasnoludów możemy różnorodnie rozwijać, to zabawa powinna wystarczyć na więcej niż jeden raz – zwłaszcza, że mamy mieć możliwość pograć też pograć w co-opie.
Return to Moria ma pojawić się na jesieni 2023 roku na PlayStation 5, Xbox Series X/S oraz PC w Epic Games Store.
Zwiastun ukazujący nieco rozgrywki:
Naczelny. Pismak. Kolekcjoner. Entuzjasta bijatyk, filmowych adaptacji i automatów arcade. Frytki posypuje majerankiem.