Wyspa Doktora Moreau (Island of Lost Souls) (1932)

Klasyczna powieść H.G. Wellsa dołącza do biblioteki klasycznych horrorów wytwórni Paramount Pictures. Gotowi na wycieczkę na tropikalną wyspę pełną zabójczych zwierzoludzi?

Jedna z wcześniejszych adaptacji Wyspy Doktora Moreau, na Zachodzie znana pod tytułem Island of Lost Souls trzyma się dosyć wiernie oryginału, przynajmniej na początku. Rozbitek Edward Parker zostaje wyłowiony na morzu przez niewielki statek transportujący zwierzęta na egzotyczną wyspę. Konflikt z kapitanem doprowadza do przymusowej wysiadki na tytułowej wyspie, należącej do sławnego naukowca, doktora Moreau, gdzie Parker odkryje, że powrót do domu nie będzie łatwy. Gospodarz ma wobec nieoczekiwanego gościa plany i nie zamierza pozwolić mu na opuszczenie tropikalnego zakątka.

Reszta opowieści została odpowiednio doprawiona, by dać głodnej emocji widowni kilka godnych zapamiętania kąsków. Pantera, która oryginalnie stanowiła monstrualne zwieńczenie pracy doktora, która ciągnęła się przez większość książki teraz ma na imię Lota i jest niebrzydką dziewczyną, którą Moreau usiłuje podsunąć Parkerowi, by sprawdzić jak ludzka stanie się jego nowa hybryda w relacji z atrakcyjnym mężczyzną. Sprawę komplikuje narzeczona Parkera, Ruth Thomas, która otrzymuje wcześniej telegram nadany z statku, który uratował jej ukochanego i zamiast siedzieć w domu, postanawia wyruszyć z amerykańską załogą innej jednostki na diaboliczną wyspę.

Groza tak jak u H.G. Wellsa przeplata się z egzystencjalnymi pytaniami o naturę człowieczeństwa, chociaż jak przystało na horror lat trzydziestych, groza wchodzi na pierwszy plan. Zwierzoludzie będący efektami wcześniejszych, nieudanych eksperymentów doktora stanowią ciągłe i realne zagrożenie. Ich wewnętrzne rozterki zdają się ograniczać głównie do tego, czy przestrzegać nadanego przez doktora prawa, czy zacząć masakrę zamieszkujących wyspę ludzi.

Jak w większości horrorów lat trzydziestych czarne charaktery zdecydowanie stanowią najciekawszy element widowiska. Charlie Laughton z charakterystycznym wąsikiem, bródką i batem w ręku stanowi ucieleśnienie nauki posuwającej się o krok za daleko i puszczającej się biegiem dalej ku nowym deprawacjom. Obserwując kreowanego przez Laughtona doktora Moreau nie ma wątpliwości, że sławnemu naukowcowi zwyczajnie odbiło i każda przebywająca na wyspie osoba zwiedziona pozorną charyzmą i ogładą doktora Moreau znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Dość ciekawie wypadł również Richard Arlen grający główną męską rolę w filmie. Edward Parker w jego wykonaniu wypada dosyć naturalnie, dokładnie tak jak spodziewalibyśmy się po gościu, który trafia na wyspiarski ośrodek pełen futrzastych abominacji. Na potrzeby nowego podejścia do opowieści postanowiono nieco urozmaicić głównie męską obsadę książki i tak pojawiają się dwie nowe bohaterki, wspomniana wcześniej Lota, kobieta pantera, w której rolę wcieliła się Kathleen Burke, oraz Ruth Thomas, narzeczona parkera grana przez Leilę Hyams. Obie role dodają kolorytu opowieści ale nie ulega wątpliwości, że to właśnie kobieta-Pantera stanowi o wiele bardziej interesujący dodatek, gdyż większość zwierzęcego kryzysu tożsamości scenarzyści postanowili przekazać widzowi właśnie za jej pomocą. Na ekranie zobaczymy także Belę Lugosiego w drobnej roli jednego z przywódców szczepu zwierzoludzi, głoszącego prawo. Jak można się spodziewać mimo niewielkiej skali aktor ma naprawdę mocną obecność na ekranie, będąc reprezentacją ogólnego nastroju zamieszkujących wyspę potworów nauki.

Dzisiaj może niejeden widz uśmiechnie się z politowaniem patrząc na pląsających po ekranie włochatych golasów, ale nie można zaprzeczyć, że sporo pracy poszło w charakteryzację efektów chorej obsesji doktora Moreau. Nie tylko w kwestii odpowiedniego uczesania, czy doczepionego dodatkowego owłosienia ale także doboru aktorów ze względu na wygląd, do którego działania specjalistów w garderobie stanowiły tylko dodatek.

Scenografia również nie pozostawia wiele do życzenia. Betonowa twierdza, w której doktor Moreau przeprowadza swoje eksperymenty daje wrażenie nowoczesności połączonej z chłodnym pragmatyzmem i szpitalną czystością, właściwą dla domu, w którym szalony naukowiec korzystając z chirurgii plastycznej, przetaczania krwi próbuje nadać zwierzętom ludzką formę. Również „dom cierpienia”, czyli wzbudzająca lęk u hybryd sala operacyjna, w której naukowiec operuje na swoich obiektach oddaje wrażenie grozy, które budowane jest w dialogach i scenach, gdzie Parker ma okazję podglądać odrażające praktyki.

Dla fana książki ta wersja może stanowić gorzką pigułkę. Zdecydowanie widać, że jest to przede wszystkim horror, a głębsze aspekty filozofii i nauki, które H.G. Wells przekazywał pod płaszczem fantastyki naukowej schodzą na dalszy plan. Nie zmienia to jednak faktu, że jak większość filmów Paramount Pictures z okresu boomu na horrory jest to kawał całkiem niezgorszej rozrywki dla fanów klasycznych straszaków.

 

Horrory z lat trzydziestych to taka kategoria, którą albo się lubi, albo omija szerokim łukiem. Jeśli ktoś jest fanem gatunku to w Wyspie Doktora Moreau znajdzie wszystko to, czego oczekuje wliczając Belę Lugosiego, który stanowił ikonę tego okresu.

Ocena:

  • Tytuł: Wyspa Doktora Morea (Island of Lost Souls)
  • Gatunek: horror
  • Rok wydania: 1932
  • Reżyser: Erle C. Kenton
  • Scenariusz: Philip Wylie, Waldemar Young
  • Obsada: Charles Laughton, Richard Arlen, Kathleen Burke, Leila Hyams , Bela Lugosi, Arthur Hohl, Stanley Fields, Paul Hurst, Hans Steinke, Tetsu Komai, George Irving
  • Studio: Paramount Pictures