Nie sposób pominąć tematykę filmów, gdy to właśnie na przykładzie tej branży najbardziej widoczne są efekty kryzysu epidemiologicznego.
To że się jest bogatym nie oznacza, że można banknotami w piecu palić. Wręcz przeciwnie: najczęściej bogactwa biorą się z szanowania pieniądza i rozmyślnego wydawania. Glob obiegła informacja, iż szefostwo Disney’a tnie własne pensje, a Robert Iger całkowicie zrezygnował na czas kryzysu koronawirusa ze swojego wynagrodzenia. Ruch na wskroś logiczny: jeśli nie przeciągną firmy na drugi brzeg to w perspektywie mogą stracić więcej, bo udziałowcy wyproszą ich za drzwi. A pieniądze są potrzebne na już. Pracownikom trzeba płacić, mimo iż wytwórnie, parki zabaw i inne projekty stoją. Pamiętajmy także, że nie tak dawno Disney kupił 20th Century Fox, którego długi przecież musiał wziąć na garb i regularnie spłacać. A filmy powoli zaczynają się piętrzyć. Mulan już po dacie swojej oryginalnej premiery, za miesiąc lecieć miała Czarna Wdowa – można je przekładać, ale gdy tak naprawdę nie widać póki co światełka w tunelu jest to działanie tylko pozorne. Chiny próbowały otworzyć ponownie kina, ale nie dość, że poszły doń wyłącznie jednostki, to w dodatku zawisła groźba nawrotu fali zachorowań – po dniu lokale pozamykano.
Tym bardziej żyje się tematem alternatywnych premier pomijających kino. Wiele źródeł pisze o tym, że Disney rozważa wypuszczenie Mulan oraz Black Widow bezpośrednio na usługę streamingową. Wspomina się o wirtualnych biletach, które będzie można zamówić na pewien czas przed seansem (z miesiąc, dwa?), dzięki czemu efekt piractwa będzie mniej odczuwalny i powinny napłynąć solidne przychody. Kto wie, może dzięki obecnej sytuacji wypracowany zostanie jakiś fajny system dystrybucji, który będzie atrakcyjniejszy finansowo dla niektórych projektów niż wypuszczanie ich przez kino? Niemniej jednak nie obawiałbym się o losy kin – gdy ludzkość kujnie w siebie szczepionkę i wszystko wróci do względnej normy, to ponownie sale projekcyjne się zapełnią. Sony wszystkie swoje filmy od razu przerzuciło na przyszły rok – raczej wiedzą, co robią. Nic nie zastąpi efektu srebrnego ekranu.
* * *
Niby sama gra niezbyt retro, ale firma za nią stojąca już jak najbardziej oldschoolowców zainteresuje, a więc słówko wrzucę. Zabawna sprawa związana z Overwatch miała ostatnio miejsce. Aby udowodnić swoją teorię o tym, że system restrykcji w ogóle nie weryfikuje zgłaszanych raportów, imć Carter przeprowadził eksperyment. Zakupił nowe konto, założył własne lobby i każdego kto dołączał aby z nim pograć prosił, aby raportował go za hakowanie – i to wszystko uwiecznił na streamie na żywo, oczywiście grając fair. I któż by mógł się spodziewać: siedział, siedział i pac, jego konto zostało po paru godzinach zbanowane za hakowanie. Udowodnione zostało to, o czym się mówiło od dawna: nie liczy się prawda, a ilość raportów, aby daną osobę zbanować, o czym mogło się przekonać kilku onetrickowych (grających jedną postacią) streamerów. Nie mówiąc już o reakcji w drugą stronę, gdzie zbyt długo niektórzy oszuści bezkarnie się w grze utrzymywali, gdyż raportów generowali niewystarczająco dużo. No ale może wymagamy od Blizzarda zbyt wiele, w końcu to mała firma indie i rzetelny oraz sprawiedliwy system może zwyczajnie ją przerastać…
* * *
Z życia pismaka. Nie tak dawno recenzowałem film Bumblebee, który to krytykowałem głównie za dziurawy i niespecjalnie porywający scenariusz. Nie wiem kto w jakim procencie miał wpływ na efekt końcowy fabuły, ale na liście płac widnieje przy nim pani Christina Hodson. Piszę o tym, gdyż powoli przymierzam się do obejrzenia tegorocznego Birds of Prey, którego to autorką scenariusza jest… również pani Christina Hodson. To będzie ciekawy eksperyment dla mnie: czy w tak krótkim czasie da się podejść z otwartym umysłem, mając w tyle głowy mnóstwo zastrzeżeń. Ciekaw jestem, czy podświadomie będę porównywał oba jakże zgoła różne na pozór obrazy, wyłapywał podobieństwa. Oby tylko się nadmiernie na niego nie nakręcać, bo lepiej się pozytywnie zaskoczyć niż z goryczką rozczarować. Tak, ostatnio to jedyne słuszne podejście do adaptacji. Ale i tak już jednak gdzieś krąży nadzieja, że autorka wyciągnęła jakieś wnioski… A niech to, już się tli…!
* * *
Tak, zrobię sobie dedykowaną okładkę serii ze zmienianymi elementami… Kiedyś zrobię…
[slee] np. Alice In Chains – Would?
Naczelny. Pismak. Kolekcjoner. Entuzjasta bijatyk, filmowych adaptacji i automatów arcade. Frytki posypuje majerankiem.