W tym tygodniu przemyślenia zdominowała tematyka kina i masowych opóźnień premier filmowych, oraz piętno jakie obecna sytuacja może odcisnąć na branży.
Jak można było się spodziewać: rozszerzane sankcje i ograniczenia związane z epidemią koronawirusa musiały doprowadzić do masowej zmiany grafika premier filmowych. O ile początkowo wycofywali się tylko ci, którzy obawiali się o finanse, to obecnie z racji na limity osób oraz pozamykane kina nie było nawet możliwości aby seanse przeprowadzić. Mierząc się z trudami codziennej kwarantanny oraz wysłuchując coraz to bardziej przygnębiających raportów medycznych nawet nie zastanawiamy się co będzie dalej z kinem. Dla odbiorcy końcowego to tylko przesunięta data, aczkolwiek im dalej się zgłębimy w temat, tym więcej negatywnych zjawisk przyjdzie nam zanotować.
Oczywiście najmniej patrzeć się będziemy z zatroskaniem na największe studia – one sobie poradzą, przetrwają. Zwolnienia oczywiście będą wszędzie, to nie jest tak że centrale będą zasypywać dziury we wszystkich regionalnych oddziałach. Pamiętajmy chociażby o niezliczonej liczbie zobowiązań partnerskich i sponsorskich, których przez przesunięcia terminów wypełnić się nie da. Niby wszyscy rozumieć będą zaistniałą sytuację, aczkolwiek po co komuś np. promocja produktu kilka miesięcy po publikacji? Każdy cierpi i każdy będzie dbał głównie o swoją firmę. Przesunięte filmy i ściśnięty grafik to także większa rywalizacja o pieniądze klienta – nie tylko z biletów, ale i chociażby towarzyszących im towarom wytwarzanym na licencji. Nie będą zatem mogły dziwić cięcia, gdyż każde przedsięwzięcie biznesowe jest pajęczyną uwarunkowań. Płynność finansowa jednakże pozwoli gigantom utrzymać się na powierzchni, nawet jeżeli trzeba będzie na chwilę wstrzymać oddech i popłynąć pod kreską.
Będą także i straty moralne, wizerunkowe, czy chociażby wywrócone zostaną wszelkie próby obalania tez. W tej kwestii najbardziej mi szkoda, że przez zaniżoną frekwencję słabsze dochody będą miały Wonder Woman 1984 oraz zwłaszcza Black Widow. Po oskarżeniach ze strony Elizabeth Banks że “mężczyźni nie oglądają filmów z kobietami w rolach głównych”, tłumacząc tym wtopę remake’u Aniołków Charliego, życzyłem obu projektom jak najlepiej. Wręcz przeciwnie szanowna Pani Elu, faceci lubią oglądać panie w rolach głównych, a wystarczy do tego jeden warunek: dobry scenariusz, który nie traktuje widza jak idiotę. Obie adaptacje komiksów co prawda wykorzystywać miały ustabilizowane już w swych uniwersach filmowych kobiece postacie, jednakże w przeciwieństwie do Aniołków nie wykrzywiały nigdy relacji damsko-męskich do karykaturalnych wyolbrzymień. Niestety nie dowiemy się jak oba obrazy zapunktowałyby w normalnych warunkach, jednakże wynik 73 mln zielonych z box office i w proporcjach z budżetem autorstwa Banks powinny swobodnie pobić.
Schodząc z gór pieniędzy wielkich wytwórni warto pochylić się jednak nad mniejszymi studiami. Pamiętajmy, że najczęściej budżety różnych produkcji są od siebie uzależnione, nie każde studia mogą pozwolić sobie na oddzielne inwestycje w setkach milionów. Okres epidemii to stan zamrożenia finansów – mamy gotowy produkt, który nie może na siebie zarabiać, nie może się zwrócić. Gdy zsumujemy to z generalnie niższym przychodem (o dochodzie nie wspominając) może się okazać, że wiele projektów będących w przygotowaniu stanie w miejscu, ucierpią projekty niszowe, pojawi się strach przed podejmowaniem ryzyka co do niektórych tematyk. Małe studia, często szukające nisz, szparek, przez które mogą się przecisnąć do świata biznesu, mogą stanąć nad przepaścią.
Teraz, gdy szykuje nam się napięta końcówka roku i zapchany terminarz premier, warto będzie pomyśleć przed wyborami zakupowymi. Jasne, zdrowie, bezpieczeństwo, wpłaty na poszkodowanych – to zawsze będzie miało pierwszeństwo. Ale jeżeli będziemy chcieli przeznaczyć część naszego zarobku na tematykę związaną z kinem warto zastanowić się kogo wesprzeć. Być może oczekując na premierę kolejnego hitu Disney’a czy Warner Bros. nie byłoby ciekawie wyskoczyć na jakiś mniej znany film niszowego studia? Być może nabywając nowe płyty do domowej kolekcji pożądane byłoby przejrzeć co oferują nam ci mniej medialni? W związku z zaistniałą sytuacją dystrybutorzy, którzy zdążyli z premierami filmów przed zamknięciem kin, przyspieszają edycje domowe, zaś te mniejsze studia najprawdopodobniej nie będą mogły czekać w nieskończoność i pominą kino, debiutując bezpośrednio na nośnikach. Warto wesprzeć tych, których pracę doceniamy – nawet jeśli finansowo nie zadowoli to księgowych, to przynajmniej da sygnał mózgom, że jest na te produkty nadal zapotrzebowanie. I że należy trwać, walczyć.
[slee] np. Candiria – Down
Naczelny. Pismak. Kolekcjoner. Entuzjasta bijatyk, filmowych adaptacji i automatów arcade. Frytki posypuje majerankiem.