Giwera, monstra i palec na lewym przycisku myszki. Ta dynamika sprawdza się już od prawie trzech dekad. Upływ czasu wydaje się nie mieć wpływu na świeżość tej receptury.
Jesteś łowcą demonów. Niestety, mimo szlachetnej profesji prowadziłeś się raczej słabo, więc w Zaświatach czeka na Ciebie piekielna arena zamiast bram Świętego Piotra. Szykuj się, bowiem tu nawet nie ma drzwi, przed którymi mógłbyś zostawić swoją nadzieję…
Cztery ściany, gdzieniegdzie giwery i czworoboczna arena. Nie ma tu za dużej filozofii. Przeciwnicy atakują falami. Pomiędzy kolejnymi fazami walki arena dostosowuje się do nowego wyzwania tworząc ściany, mosty, fosę z lawy, ruchome, zabójcze lasery. Jedyne elementy stałe to cztery półki z apteczkami – spawnują się co dziesięć fal, punkty, do których możemy się przyciągnąć hakiem, (zarówno by uniknąć wrogiego ostrzału, jak i wpaść w grupę niemilców z krwawą rozprawą), punkty dostawy broni (raz na falę) i miejsca teleportowania się przeciwników. No i oczywiście cztery główne ściany. Nasza robota polega na odstrzeleniu wszystkich przeciwników, w trakcie danej fazy. Jeśli robimy to odpowiednio szybko, naliczone będzie combo, które pozwoli zwielokrotnić ilość otrzymanych punktów. Ostateczny cel? Nabicie jak najwyższego wyniku zanim zabiją nas potępieńcy, lub któreś z przeszkadzajek na arenie.
Dość niecodziennym elementem zabawy jest niska grawitacja. Zdaje się, że w piekle wszyscy są lekcy jak baloniki, co z jednej strony ułatwia szybowanie pod sufitem wykorzystując hak i punkty zaczepu (fajna metoda do ściągania wrogów na ziemi, ale biada graczowi, jeśli po planszy coś lata), z drugiej skutkuje dłuuuugim lotem jak dostaniemy kuksańca od jakiegoś piekielnego osiłka. Z jednej strony większe pole manewru, z drugiej odbiera to nieco powagi całej siekance i nie każdemu spodoba się takie dryfowanie.
Oprawa plasuje się gdzieś między Quake 3: Arena, a pierwszym Turokiem. Jest całkiem poprawnie, chociaż można ponarzekać na brak graficznego pazura. Przeciwnicy i giwerki są raczej nijacy, podobnie jak tło naszych zmagań… Przydałoby się nieco indywidualności, szczególnie biorąc pod uwagę, że zarówno narzędzia zbrodni, jak i przyszłe ofiary to w znakomitej większości kalki z FPS’owych przodków, w szczególności Dooma. Fajnym bajerkiem jest krew i kawałki przeciwników, które zostają na planszy, ale przydałby się tu jakiś ciekawszy model uszkodzeń zależny od użytej spluwy.
Magnifique! Mua! Metal po całej linii, w dodatku dosyć sporo utworów. Tam gdzie niespecjalnie wystrzelono mnie z kapci grafiką, tam muzyka robi naprawdę solidną robotę. Biegam w rytm ostrych jak brzytwa riffów na gitarze elektrycznej, podczas gdy głośna perkusja podbija mój już i tak podwyższony puls! Za wokal służą całkiem niezłe szczeknięcia i warkoty wrogów i ciężki, ołowiany zaśpiew instrumentów sądu ostatecznego, które dzierżymy.
Tak jak wspomniałem na wstępie – strzelanie do stada złych skurczybyków nigdy się nie nudzi. Niekiedy trafi się wyjątkowy antytalent w postaci studia, które wypuszcza strzelankę na tyle toporną, że błędy i słaba mechanika są w stanie zabić czystą radość płynącą z rozwałki, ale nie stało się tak w przypadku Demon Pit. Nabijanie coraz to wyższego wyniku sprawia naprawdę dużą frajdę. Nie ma tutaj może wodotrysków, ale stara receptura na udaną strzelankę zaowocowała całkiem niezłym wypiekiem.
Spora. Żeby gracz nie popadł w samo zachwyt z poziomu menu dostępna jest tablica wyników, na której nie trudno znaleźć wynik wyższy niż własny, więc jest motywacja, by próbować i próbować.
W Demon Pit gracze znajdą całkiem spory garnitur pukawek, wrogów i utworków towarzyszącej własnoręcznie rozpętanej apokalipsie – czyli wszystko to, co trzeba. Łatwo wpada się w pułapkę “jeszcze jednej fali”, pozwalając grze na łapczywe pożeranie kolejnych minut.
Ocena:
- Gatunek: FPS
- Rok wydania: 2019
- Platforma: PC, Switch, X-Box One, PlayStation 4
- Producent: Psychic Software, DoomCube
- Wydawca: Digerati
Gdzie dorwać?: Steam
Miłośnik starych gier, dobrych książek, stołowych gier bitewnych, w wolnych chwilach animator hejtu.