Ty, twój robo-kumpel i epicka wyprawa na morza dnie… Nie licząc tego, że kraby chcą ci raczej dokopać niż śpiewać o zaletach życia w głębinach.
Jako łowca przygód i naukowiec, Nikolay Bernstein trafiasz do Bahlam. Podmorskiej krainy zamieszkałej przez masę nieprzyjaznych podmorskich potworów i garstkę przyjaznych tubylców zwanych Wozanami. Po rozbiciu swojego środka transportu Kola zmuszony jest do polegania na własnym sprycie i małym robocie, którego rolą jest utrzymanie go przy życiu. Cel: uratować własną skórę, a jak się da, to może zostać zbawicielem dla grupki mieszkańców oceanicznych głębin
Ty, jako ty, w sensie naukowiec, masz do roboty dwie rzeczy: przedostawać się, nie zginąć. W ostatniej pomoże ci giwera, którą dysponujesz i którą zbierając odpowiednie moduły ulepszające będziesz mógł sobie wzmocnić. W pierwszej czynności potrzebne będzie zarówno wspomniane wcześniej narzędzie zniszczenia, które służy również do otwierania drzwi, ale także zbierane po drodze dodatkowe wyposażenie kombinezonu pozwalające na dotarcie do wcześniej niedostępnych miejsc, ale przede wszystkim – twój kumpel-bot. Malec jest bardzo przydatny, gdyż posiada osobne umiejętności, które nie tylko pozwolą na rozwiązanie licznych stających na twojej drodze łamigłówek, ale także świetnie nadaje się do przeprowadzenia zwiadu planszy, gdyż przeciwnicy nie wykazują nim zainteresowania. Ba, niekiedy będziesz mógł także przy pomocy swojego towarzysza pozbyć się paru maszkar bez ryzyka uszczerbku na własnym zdrowiu. Gra oferuje zarówno tryb single, w którym przełączasz się między maszyną, a naukowcem lub kooperację, w ramach której dwóch graczy kontroluje obie postacie.
Outbuddies ma oprawę stylizowaną na gry PC z końcówki lat osiemdziesiątych – posiadając ograniczoną paletę kolorów kojarzącą się z tym, co prezentowały tytuły wydawane w czasach gdy karty graficzne typu EGA i wczesne VGA stanowiły standard. Mimo to, nie sposób nie dostrzec drobnych smaczków, które na komputerze-weteranie byłyby nie do osiągnięcia. Podmorskie głębiny, które zwiedzasz żyją. Często napotkasz obszary, gdzie oświetlenie jest ograniczone do twojego najbliższego otoczenia, a reszta planszy skryta jest w pomroku. Lokacje żyją – wszędzie pełno pulsujących roślin, wszelkiej maści korali, planktonów, które żyja, poruszają się wraz z prądami morskimi. Tajemniczej atmosfery dopełniają rozsiane tu i ówdzie ruiny dawnej cywilizacji, która pod wpływem czasu i zmian, jakim poddawała się planeta znalazły się pod wodą.
Fajnym elementem są też animacje. Wszystkie postacie – zarówno Kola, jak i podmorskie cholerstwa poruszają się bardzo płynnie. Modele to całkiem przyzwoity pixel art, w szczególności fajnie przedstawia się główny bohater, na którego kombinezonie możemy zobaczyć odczyty sygnałów życiowych, które co prawda łatwiej zczytać z górnego lewego rogu ekranu, gdzie mamy widoczną też ilość amunicji, czy pary, ale jest to jeden z wielu fajnych wizualnych szczególików, jakich w Outbuddies jest mnóstwo.
Muzyka podkreśla charakter naszej wędrówki, gdzie głównym składnikiem jest eksploracja. Ciche, delikatne utwory na instrumentach strunowych ładnie komponują się z przedstawionym światem i momentem przygody, w którym się aktualnie znajdujemy. Nostalgiczne nutki szybko ustąpią miejsca dynamicznym melodiom, gdy blisko nas znajdzie się niebezpieczeństwo w postaci silnego przeciwnika.
Zarzucić nie można nic także dźwiękom środowiskowym, których co prawda nie ma za wiele, ale nie są one czymś, co utrudniało by imersję w głębinach. Wręcz przeciwnie. Cały czas słyszysz czy to pluski, czy dźwięk pęcherzyków powietrza unoszących się w wodzie.
Gra oferuje dość dużą mapę, na której na początku sporo napotkamy ścieżek, które pozostaną przed nami zwyczajnie zamknięte. Odblokowywanie kolejnych zabawek, zdolności robo-kumpla i innych sposobów radzenia sobie z przeszkodami pozwoli nam na pełniejsze zbadanie krainy Bahlam, a niekiedy również znalezienie licznych sekretów, które tylko czekają na spostrzegawczych i sprytnych odkrywców. Każde kolejne pomieszczenie to nowi przeciwnicy, zagadki i fragmenty historii, czekające tylko na ich odkrycie.
Outbuddies posiada liczne zagadki, czasami trzeba posłuchać tego, co mają nam do powiedzenia przyjazne postacie, których na swojej drodze nie spotkamy za wiele. Większość łamigłówek raczej nie powinna sprawić nikomu problemu. Pewnym wyzwaniem mogą być etapy platformowe, bądź walki z bossami. W każdym wypadku istnieją techniki, których opanowanie jest zwyczajnie konieczne, żeby zmierzyć się z danym wyzwaniem, jak chociażby uniki, czy skoki z odbijaniem się od ścian. Zdecydowanie wygodniejszym rozwiązaniem od klawiatury, w przypadku tych ostatnich będzie dobry joypad.
Tytuł raczej na raz, chociaż opcja gry w kooperacji ma wiele potencjału i gracze, którzy przeszli tytuł wcześniej mogą chcieć spróbować sił wspólnie ze znajomym. Co nie zmienia faktu, że labirynt, który raz się już przeszło nigdy nie będzie tak atrakcyjny, jak podczas naszej pierwszej w nim wiziyty,
Podczas gdy głównym źródłem inspiracji jest Super Metroid, grając w Outbuddies nie mogłem się pozbyć wrażenia, że gra swoim rodowodem sięga dużo dalej, łącząc się z tzw. „labiryntówkami”, w które w czasach zamierzchłej młodości młóciłem na Commodore 64. Tytuły w rodzaju Montezuma Revenge, w których eksplorowaliśmy nieznane, ciemne światy zbierając czy to fragmenty rakiety, czy inne pierdółki, jednocześnie wolną ręką rysując ołówkiem mapę. Outbuddies zdecydowanie jest tytułem, który znajdzie wielu amatorów, zarówno pośród fanów Metroida, jak i tych, którzy zwyczajnie lubią odkrywać nowe, pikselowe światy.
Ocena:
- Gatunek: metroidvania, platformówka
- Rok wydania: 2019
- Platforma: PC, Nintendo Switch, PS4, Xbox One
- Producent: Julian Laufer
- Wydawca: Headup Games
- Gdzie dorwać?: Steam, PStore, Microsoft Store, Nintendo eStore
Miłośnik starych gier, dobrych książek, stołowych gier bitewnych, w wolnych chwilach animator hejtu.