Realms [PC]

Jesteś władcą świeżo przejętego królestwa. A cóż to? Masz sąsiadów? No to chyba wypadałoby ich podbić, co nie?

Król nie żyje, niech żyje król! Jako świeżo upieczony władca musisz wziąć za mordy agresywnych lordów innych włości i upewnić się, że gdy na koniec tego galimatiasu zostanie jeden władca, będziesz nim właśnie ty.

Tyle w temacie fabuły. Do gry wprowadza nas nawet bardzo efektowne intro, tylko co z tego, jak w samej grze fabuły tyle co nic? Nie ma przerywników, co najwyżej udaną misję podsumuje ekran informujący o zwycięstwie, nieudaną zaś smętna, bezwładna i pocięta ręka w więziennej celi. Dostęp do misji odbywa się z tego samego ekranu, z którego wczytujemy zapisany stan gry. Mimo efektownego wejścia ta część Realms niestety pada na pysk.

Gdy już staniemy na czele naszego państewka, zależnie od scenariusza, który wybierzemy, będziemy mieć pod swoją pieczą określoną ilość miast oznaczonych na mapie świata żółtymi kropkami.  Duże kropki to stolice. Czerwonymi kropkami oznaczone są miasta wrogie twojemu reżimowi. Z mapy świata możemy przejść na szczegółowy widok, który pokazuje nam już mapę izometryczną z zaznaczonymi wojskami. Chorągiewki to wojska w stanie spoczynku. Gdy nakażemy naszym wojską ruch, chorągiewki zamieniają się w sprite’y – zależnie od typu armii – piechoty lub jazdy. W grze są tylko te dwa typy wojsk do wyboru.

Rozgrywka przebiega na gruncie militarnym i ekonomicznym. Z jednej strony budujemy wojska, przy czym od nas zależy w jaką broń je wyposażymy – zależnie od wyposażenia mamy oddziały ciężkie, lekkie (słabszy pancerz), z naciskiem na walkę w zwarciu, lub wojsko ostrzeliwujące wrogie oddziały na odległość. Wojska możemy rekrutować jedynie, jeśli w naszych miastach wiedzie się dobrze. Tu wchodzi aspekt ekonomiczny. Musimy dbać, by nasze miasta miały odpowiednią ilość pól do uprawy, wystarczający zapas zboża, dobry poziom zdrowia mieszkańców i wysokie morale. Na wszystkie te wskaźniki destruktywny wpływ mają wrogie wojska oblegające miasta. Także nasze zaniedbania mogą uniemożliwić nam rekrutacje wojsk, a w skrajnych wypadkach spowodować rewoltę danego księstwa.

Jeśli wszystko idzie dobrze, możemy posłać nasze siły, by oblegały wrogie ziemie, co z kolei pozwoli nam na złamanie morale mieszkańców podległych nieprzyjaciołom. Gdy już mamy dane miasto w garści możemy zdecydować się na zniszczenie go, splądrowanie lub przejęcie. W momencie, w którym uda nam się przechwycić wrogą stolicę eliminujemy danego lorda i wszystkie jego ziemie i wojsko przechodzi pod nasze dowództwo. Gdy na mapie są już same żółte kropki wygrywamy scenariusz.

Ciekawym elementem są starcia wojsk, które odbywają się na mniejszej mapce. Jest tu sporo opcji pozwalających nam osiągnąć triumf, nawet w potyczkach z silniejszym wrogiem. Możemy nakazać naszej armii przyjąć określoną formacje (kawaleria nacierająca na wroga w formacji trójkąta sieje ostre spustoszenie).

Realms korzysta z dobrodziejstw kart VGA. Jest kolorowo, różnorodnie. Oczywiście można przyczepić się do uproszczeń, że broń ta sama dla wszystkich armii (chociaż trzeba za to przyznać, że na sześć dostępnych nacji każda ma swój wygląd wojowników w ekranie tworzenia armii, a elfie miasto wygląda zupełnie inaczej niż wioska orków na podglądzie szczegółowym).  Gdy pierwszy raz podchodziłem do tego tytułu na początku lat dziewięćdziesiątych szczególne wrażenie robiło na mnie intro.

Dwa utwory na krzyż. Jest kilka bzyknięć, czy to nadchodzących wiadomości, czy smętny wizg towarzyszący wojsku puszczającemu salwę z łuków, jednak pod tym względem Realms stoi dosyć słabo. Gra co prawda korzysta z możliwości oferowanych przez karty dźwiękowe, ale nie poprawia to sytuacji, w której zmuszeni jesteśmy do słuchania przez całą rozgrywkę jednego utworu, który ustępuje miejsca innej ścieżce podczas bitew.

Jest dosyć miodnie. Rozegranie pojedynczego scenariusza, zależnie od rozmiaru mapy może trwać godzinę, ewentualnie dwie. Całkiem przyjemny tytuł, gdy mamy godzinkę przed pracą, ewentualnie podróżujemy pociągiem mając pod ręką słabszego laptopa. Raczej nie jest to pozycja na dłuższe posiadówki, bo jednak dwa scenariusze, to w sam raz, ale przy większej ilości na jednym posiedzeniu szybko wkrada się rutyna i znudzenie.

Scenariuszy jest raczej niewiele. Brak edytora nie poprawia sytuacji i po przejściu wszystkiego raczej nie znajdzie się wielu graczy, którzy sięgną po Realms ponownie, chyba, że celem odświeżenia tytułu po latach.

Ogólnie Realms to taki średniak z wyższej półki. Jeśli ktoś jest miłośnikiem strategii zakropionych odrobiną fantastyki to na pewno warto grę przetestować.

Ocena:

 

  • Gatunek: strategiczna
  • Rok wydania: 1991
  • Platforma: PC, Amiga, Atari ST
  • Producent: Graftgold Ltd.
  • Wydawca: Virgin Interactive Entertainment
  • Gdzie dorwać?: strony z abandonware