Reżyser Paul W.S. Anderson zebrał już od fanów spore joby za żołnierzy. Zdaje się, że filmowiec chce uniknąć wirtualnego manta za bestie.
Powiedzieć, że fani byli średnio uradowani wynajdywaniem na potrzeby filmu nowych bohaterów, to jak powiedzieć, że wsadzanie sobie w tyłek tłuczonego szkła jest trochę nieprzyjemne*. Mimo informacji, że w filmie pojawią się także bohaterowie znani z gier, internetowy płomień wciąż rozświetla cyfrowy krajobraz jasną łuną.
Zapytany o tworzenie nowych potworów na potrzeby filmu, reżyser stwierdził, że “nie potrzebuje tworzyć nowych potworów, w grach stworzono bardzo szeroki wybór na przestrzeni lat. Anderson stwierdził, że wykorzysta nie tylko najnowsze gadziny, ale także te dodane w starszych grach, reżyser jednocześnie oznajmił, że jest fanem serii od blisko 10 lat.
Anderson odniósł się również do nowych postaci – W filmie jest wiele postaci z gier, Treser, Admirał, Aiden, treser Aidena, chcieliśmy dodać też Palico. – deklaruje reżyser Resident Evil – To film na podstawie gry, jednak w grze można tworzyć własne postacie. (…). Częśc głównej obsady to będą nowi bohaterowie, ale znajduje to odzwierciedlenie w grze. To film w pełni zanurzony w świecie z gry video, tak jak można oczekiwać po mnie, biorąc pod uwagę, że pracuje nad adaptacjami gier Capcomu od 9 lat.
Biorąc pod uwagę, że przez ostatnie 9 lat Paul W.S. Anderson wypuszczał kolejne części Resident Evil, część fanów Monster Hunter może być sceptyczna odnośnie projektu. Z drugiej strony ten sam reżyser dał nam kiedyś całkiem niezłą adaptację Mortal Kombat, może więc będzie miłe zaskoczenie?
* W tym miejscu chciałbym oświadczyć iż stwierdzenie ma poparcie w tzw. educated guess, autor tekstu nigdy nie wtykał sobie szkła w żadne otwory ciała, a jakiekolwiek plotki na ten temat są wytworem podmiotów wrogich redakcji, które to podmioty prędzej czy później skończą w łagrze/redakcyjnej piwnicy.
Miłośnik starych gier, dobrych książek, stołowych gier bitewnych, w wolnych chwilach animator hejtu.