Retro, czyli właściwie co?

Tyle piszemy o tym całym retro. Mamy nawet to słowo w nazwie. Tylko w zasadzie, co przez to rozumiemy?

Nie robimy tajemnicy z faktu, że RetroCity jest duchowym następcą Oldsql Zina, magazynu elektronicznego, który przez kawał czasu miał miejsce na płytce dodawanej do pisma CD-Action, w gronie tak znamienitych zinów, jak Tawerna RPG, czy Lodówka Center. Wtedy nie było jeszcze pojęcia „Retro”, mówiło się raczej „starocie”, czy po prostu „stare gry”. Zapaleńcy musieli przeczesywać internet w poszukiwaniu ludzi sprzedających zakurzone pudła ze swojej kolekcji, czy ściągając z różnych źródłem starsze tytuły i odpowiednie emulatory pozwalające na odpalenie ich na nowym kompie. Nasza ówczesna widownia składała się wtedy głównie z ludzi podobnych do nas, chcących zatrzymać chociaż cząstkę czasów, w których przeżywali swoje najszczęśliwsze chwile w życiu, swoje dzieciństwo. Nie mieliśmy więc wtedy większego problemu z zdefiniowaniem tego, co będzie się ukazywało w naszym magazynie. Były to gry, filmy, książki i muzyka, którą dobrze wspominaliśmy z czasów, gdy byliśmy jeszcze dzieciakami (niektórzy mniejszymi dzieciakami). Granica przebiegała w okolicach roku dwutysięcznego i wszystko było jasne.

Aktualnie znajdujemy się już w nowej rzeczywistości. Ceny starych konsol osiągają na serwisach aukcyjnych niekiedy poziom, przy którym można by było kupić sobie najnowszy sprzęt do grania i jeszcze zostałoby trochę drobnych. Wielkie studia odświeżają swoje stare hity, zaczynają prawną gonitwę z stronami, które kiedyś bezkarnie mogły za darmo udostępniać starocie, bo nikogo nie interesowała gra, której już nie dało się sprzedać. Pojawiły się tytuły indie, często robione w identyczny sposób jak hiciory z lat osiemdziesiątych, powrócili więc pionierzy piszący gry w garażu. Scena retro obecnie kwitnie, temat na przestrzeni ostatniej dekady eksplodował więc mamy teraz zapaleńców w różnym wieku, kształcie i kolorze, przy czym każdy rozumie „retro” na swój własny niepowtarzalny sposób. Tu pojawia się problem, bo jak w takiej rzeczywistości określić co piszemy, na jaki temat i kiedy?

Zdefiniowanie na nowo tego o czym piszemy jest jednym z powodów, dla których RetroCity ruszyło ponad dekadę po planowanej premierze. Powodów było oczywiście więcej, ale odnalezienie się w nowej rzeczywistości było dość trudne. Postawiliśmy sobie pytanie: „czym właściwie jest to retro?” i dumaliśmy… Przyroda nie znosi próżni, a niestety zamiast czegokolwiek co można by nazwać sensownym pomysłem, między naszymi uszami zalegała pustka. W końcu więc ktoś wpadł na pomysł, że w sumie może źle postawiliśmy pytanie. Może powinniśmy podumać nad tym co obecny miłośnik retro, stary, młody, chciałby widzieć na naszej stronie? Jedną przebieżkę do sklepu nocnego i parę godzin w parku później mieliśmy już z grubsza nakreślone zarówno, jak będziemy wyglądać tematycznie, oraz co znaczy „retro”.

Sztuka polegała na tym, by połączyć dobrze znanego nam zapaleńca, czytelnika Oldsql Zina z współczesnym odpowiednikiem, któremu przybyło lat, oraz ewentualnymi świeżo upieczonymi fanami staroci. Trzeba było wyciągnąć wspólny mianownik. Mimo dość skąpych umiejętności matematycznych i być może przez szybkie tempo konsumpcji napojów wyskokowych wynik wychodził nam na przemian: „frajda” i „nostalgia”. Ostatecznie więc doszliśmy do wniosku, najpierw, że należy spieprzać, bo zatrzymał się koło nas wóz straży miejskiej, potem po o wiele dłuższym biegu niż byśmy sobie tego życzyli, następnym wnioskiem było, że Retro = nostalgia + frajda. Zarówno starzy i młodzi mają radochę z obcowania ze starociami, jedni poprzez wspominki, drudzy poprzez odkrywanie całkiem nowego świata starych mediów. Przy czym oba te doświadczenia są związane z nostalgią, choć w przypadku drugim jest to sztuczna nostalgia, niemniej wciąż skutkująca frajdą. Co więcej, błogość wywołać może nie tylko zakurzony, pokryty patyną staroć, ale także wydana po latach kontynuacja, w której dostrzegamy ślady minionych lat, zejście się do kupy zespołu, który nie zagrał razem od dwudziestu lat, czy to, że ktoś postanowił z rozpikselowanej platformówki zrobić film akcji za miliony dolarów. Ba, nawet inspiracje i nowe przedsięwzięcia posiadające te iskrę, którą znamy z dawnych lat łatwo znajdą drogę do serca nostalgicznego maniaka!

Podsumowując – nasze rozumienie pojęcia Retro mocno się poszerzyło, co znajduje odbicie w newsach, recenzjach, felietonach, które możecie przeczytać na naszej witrynie. Zmieniliśmy się, podobnie jak świat dookoła nas, ale koniec końców wciąż, podobnie jak wszyscy inni maniacy staroci gonimy za wspomnieniami, które dają nam sporo radochy i pozwalają na chwilę oderwać się od męczącej współczesności.